Reason to trust

How Our News is Made
Strict editorial policy that focuses on accuracy, relevance, and impartiality
Ad discliamer
Morbi pretium leo et nisl aliquam mollis. Quisque arcu lorem, ultricies quis pellentesque nec, ullamcorper eu odio.
Pi Coin niedawno osiągnął kapitalizację rynkową w wysokości 12 miliardów dolarów, ale wraz ze znikającymi tokenami, niepowodzeniami migracji i plotkami o notowaniach na Binance, czy jest to początek czegoś wielkiego – czy początek powolnego upadku?
Szaleństwo giełdowe Pi Coin
Pi Network, ambitny projekt umożliwiający kopanie kryptowalut na smartfonach, osiągnął coś, co wielu kiedyś uważało za nieprawdopodobne – uruchomienie Mainnetu na pełną skalę i debiut zbywalnego tokena.
Kiedy Pi Coin oficjalnie trafił na giełdy 20 lutego, rynek zareagował błyskawicznie. Token początkowo wyceniony na około 1,45 USD gwałtownie wzrósł o ponad 35% w mniej niż godzinę, osiągając szczyt na poziomie 2,10 USD.

Okazało się jednak, że był to krótkotrwały hype. Emocje wkrótce opadły, podobnie jak cena Pi Coin. Wkrótce kapitalizacja rynkowa zmalała do 7,02 mld USD.
Kilka tygodni później nastąpiła względna stabilizacja, choć nie obyło się bez sporych wahań. Od 12 marca cena wynosi 1,71 USD, co stanowi około 45% spadek w stosunku do rekordowego poziomu 2,99 USD z 26 lutego.
Mimo to kapitalizacja rynkowa tokena znacznie wzrosła i wynosi obecnie 12,26 mld USD. Ten wzrost sprawił, że Pi Coin stał się 11. największą kryptowalutą pod względem kapitalizacji rynkowej – to imponujący wyczyn jak na projekt, który dopiero niedawno stał się zbywalny.
Ale to nie jedyna niespodzianka. W ciągu ostatnich 24 godzin Pi Coin rzucił wyzwanie rynkowi niedźwiedzia, odnotowując 20% wzrost – najwyższy wśród 100 największych kryptowalut. Szybki wzrost Pi Network spowodował porównania do wcześniejszych viralowych sensacji, takich jak SafeMoon, które zyskały na popularności dzięki agresywnemu marketingowi i szumowi opartemu na poleceniach. Ale czy dynamika Pi jest trwała, czy to tylko kolejny przelotny szał?
Sprawdźmy, co wydarzyło się od czasu uruchomienia Mainnetu Pi Coin i wydania tokena. i jak wspięła się na swoją drogę, aby stać się 11. najbardziej wartościową kryptowalutą. Przyjrzymy się też, jak w dobie sprzecznych sygnałów i dynamicznie zmieniających się informacji można wykorzystać wsparcie agentów AI, takich jak MIND of Pepe.
Odważny eksperyment czy kolejna kryptoporażka?
Pi Network narodziło się z prostej, ale ambitnej wizji – aby wydobycie kryptowalut było dostępne dla każdego, kto ma smartfona.
Założony w 2019 r. przez absolwentów Stanford, dr. Nicolasa Kokkalisa i dr. Chengdiao Fana, projekt miał na celu otwarcie drogi do kopania kryptowalut. Do tamtej pory wydobycie wymagało drogiego sprzętu i wysokiego zużycia energii.
Zamiast tak jak Bitcoin polegać na proof-of-work, Pi Network przyjęła protokół konsensusu Stellar. Dzięki temu użytkownicy mogli wydobywać monety na smartfonie, jednym kliknięciem. Ten niskonakładowy model napędzał szybką adopcję, przyciągając miliony dzięki systemowi onboardingu opartemu na poleceniach. W ten sposób projekt zgromadził społeczność 60 milionów użytkowników.
Z drugiej strony słychać też było głosy krytyki. Niektórzy twierdzili, że system przypomina wielopoziomowy schemat marketingowy, czyli MLM, ponieważ użytkownicy otrzymywali dodatkowe zachęty za zapraszanie nowych uczestników.
Po latach rozwoju i licznych zapowiedziach, Pi Network w końcu otworzyła Mainnet 20 lutego tego roku. Wraz z tym doniosłym wydarzeniem wprowadzono też na giełdy natywny token platformy, Pi Coin.
Przejście to nastąpiło po przedłużonej fazie testowej, która rozpoczęła się od uruchomienia zamkniętej sieci głównej w grudniu 2021 r.. Na tym etapie zweryfikowani użytkownicy mogli wchodzić w interakcje w ramach ekosystemu, ale nie mieli dostępu do handlu zewnętrznego.
Przejście do Mainnetu było punktem zwrotnym, który wywołał falę notowań giełdowych. OKX stał się pierwszą dużą platformą obsługującą Pi, otwierając depozyty 12 lutego i uruchamiając handel spot 20 lutego.
Inne giełdy, w tym Bitget, Gate.io i MEXC, szybko poszły w ich ślady. Jednak pomimo szybkiego wzrostu, Pi Coin pozostaje nieobecny na najlepszych giełdach, takich jak Binance, Coinbase, Upbit i Kraken, przez co nie ma dostępu do największej puli płynności.

CEO giełdy Bybit twierdzi, że Pi Network to scam
Uruchomienie Pi Coin mogło być ważnym momentem dla jego społeczności, ale nie obyło się bez kontrowersji.
Bybit, jedna z największych giełd kryptowalut, która niedawno znalazła się na pierwszych stronach gazet po tym, jak w wyniku ataku hakerskiego straciła 1,5 miliarda dolarów, jasno dała do zrozumienia, że nie chce mieć nic wspólnego z Pi. Dyrektor generalny Bybit, Ben Zhou, posunął się nawet do nazwania Pi Network oszustwem.
Według Zhou, operacje Pi Network wzbudzają wątpliwości, szczególnie w zakresie prywatności danych i strat emerytalnych. Pojawiają się zatem pytania o prawdziwą naturę projektu. Zhou wyjaśnił również, że Bybit nigdy nie prosił o umieszczenie Pi na liście, a wszelkie twierdzenia sugerujące inaczej były bezpodstawne.
Reakcja społeczności Pi była natychmiastowa, ale Zhou pozostał nieugięty. Powtórzył swoje stanowisko w wywiadzie dla VnExpress 9 marca. Porównał Pi do memecoinów, ale argumentował, że jest on znacznie bardziej niebezpieczny.
Zhou wytacza ciężkie działa
Poza tymi obawami Zhou zasugerował również, że Pi Network działa w sposób przypominający schemat Ponziego, w którym pierwsi użytkownicy korzystają kosztem nowszych uczestników. Wyraził nawet wątpliwości co do długoterminowej rentowności projektu, podkreślając, że istnieje on od lat, ale nie spełnił kluczowych obietnic.
Podczas gdy model Pi Network promuje się jako sposób na demokratyzację górnictwa, Zhou argumentował, że nikt nie wyjaśnił jeszcze, w jaki sposób jego ekosystem generuje trwałą wartość. Wielu użytkowników nadal nie ma nic, mimo że kopie Pi Coin od lat.
Zespół Pi Network wystosował w odpowiedzi własne oświadczenie. Zdystansował się od ostrzeżenia chińskiej policji, twierdząc, że było ono wymierzone w hakerów podszywających się pod Pi Network i występujących pod nazwą Pi. Odrzucili również wszelkie zarzuty dotyczące niewłaściwego postępowania, podkreślając, że projekt działał metodycznie przez ostatnie sześć lat, aby zbudować legalny ekosystem.
Następnie zaprzeczyli jakimkolwiek powiązaniom z kontem w mediach społecznościowych, które zaatakowało Zhou, podkreślając, że ani Pi Network, ani jego zespół nigdy nie komentowali Bybit ani jego przywództwa.
MIND of Pepe – przewodnik po świecie sprzecznych kryptosygnałów
Widać jak na dłoni, że w dobie dezinformacji i sprzecznych sygnałów potrzebne jest narzędzie, które przeanalizuje ogromny magazyn danych i wyłowi wiarygodne informacje. Po to właśnie powstał agent AI pod nazwą MIND of Pepe, którego natywny token jest jeszcze dostępny w przedsprzedaży.
Zaawansowana sztuczna inteligencja, na jakiej opiera się MIND of Pepe, szybciej niż ludzki mózg przesiewa ogrom dostępnych danych, wyłuskując przydatne i sprawdzone informacje. W tak dynamicznym środowisku niezbędna jest spora elastyczność, a MIND of Pepe samodzielnie się aktualizuje, uwzględniając w swoich prognozach najnowsze dane.
Projekty takie jak Pi Network dowodzą, że rośnie zapotrzebowanie na instrumenty, które pozwolą nam odnaleźć się w gąszczu mieszanych sygnałów. O ile nic nie zastąpi ludzkiej intuicji, dobrze jest mieć dostęp do przefiltrowanych danych, na podstawie których można formułować własne prognozy. Projekt MIND of Pepe to pierwszy memecoinowy agent AI, który odpowiada na to zapotrzebowanie. Nic dziwnego zatem, że w trwającej obecnie przedsprzedaży zgarnął już 7,3 mln dolarów.
Znikające tokeny i opóźnienia w migracji
Dezinformacja na rynku zbiera spore żniwo. Ekscytacja związana z uruchomieniem Mainnetu Pi szybko ustąpiła miejsca frustracji. Rosnące obawy dotyczące bezpieczeństwa i migracji sprawiły, że projekt został poddany intensywnej kontroli.
Pi to oszustwo!!!!
– napisał jeden z użytkowników w mediach społecznościowych po tym, jak zobaczył, jak jego saldo Pi znika po odblokowaniu. Frustracja pogłębia się, gdy coraz więcej Pionierów – lojalnych użytkowników Pi – obserwuje, jak ich zgromadzone przez lata tokeny nieodwołalnie znikają.
Jedna bardzo smutna spotyka naiwnych Pionierów
– napisał inny użytkownik.
W momencie, gdy odblokowują Pi Coiny, depozyt przenosi się prosto na adres oszusta.
Wiele ofiar w przeszłości nieświadomie wchodziło w interakcje z fałszywymi stronami internetowymi związanymi z Pi Coin. Dawne błędy powróciły teraz, gdy tokeny w końcu stają się zbywalne.
Oszukańcze strony phishingowe są teraz naprawdę dobrze zaprojektowane”
– zauważył jeden z użytkowników, ostrzegając, że obecna konfiguracja sprawia, że atakującym zbyt łatwo jest naśladować Pi Browser.
Nawet doświadczeni ludzie mogą dać się nabrać na te fałszywe strony.
Frustracja nie kończy się jednak na kwestiach bezpieczeństwa. Wielu pionierów boryka się również z zupełnie innym problemem: trwającą walką o migrację ich Pi Coinów do Mainnetu przed 14 marca o 08:00 UTC.
Wypełniłem listę kontrolną sieci głównej. Czekałem tygodniami na migrację
– zwierzył się jeden z Pioneerów.
Próbowałem wszystkiego, by rozwiązać ten problem. Pi Network nie zrobiło nic, by pomóc. Trzeba to naprawić albo przedłużyć termin.
Problemy wychodzą z każdego kąta, a zespół Pi Coin milczy
Poza problemami natury technicznej, miliony użytkowników zdążyło przekazać swoje dane wrażliwe, takie jak numery paszportów czy innych dokumentów tożsamości podczas weryfikacji KYC. Mimo to wciąż nie doczekali się dostępu do własnych funduszy.
Aplikacja generuje przychód z reklam
– pisze deweloper blockchain.
Czyżby Pi Network tylko wykorzystywała nas dla zysku, tylko udając prawdziwy projekt blockchain?
Jakby tego było mało, zespół Pi Network nagle nabrał wody w usta. Co jakiś czas wypuszcza tylko oszczędne w słowach komunikaty, ale żadnych konkretów.
Choć obrońcy Pi twierdzą, że to normalna część rolloutu, krytycy twierdzą, że po sześciu latach wystarczy już pokrętnych wymówek. Do migracji został już tylko jeden dzień, a sytuacja jest na ostrzu noża. Jedni domagają się natychmiastowej naprawy, inni wzywają do podjęcia działań regulacyjnych I chcą zgłosić Pi Network do SEC lub FTC.
Są też tacy, którzy mimo piętrzących się problemów wciąż wierzą w wizję projektu i liczą na to, że zespół stanie na wysokości zadania. Jeśli jednak nie zrobi tego odpowiednio szybko, wkrótce nawet najwytrwalsi zwolennicy zaczną opuszczać pokład tonącego okrętu.